bip

 

Pechowy wieczór

Hej! Nazywam się Marysia,  jestem czwartoklasistką i mam…

No właśnie. Wszystko zaczęło się tak. W ubiegłym roku w wigilijny wieczór usłyszałam dziwne chrumkanie, a mama powiedziała:

- Będziesz w końcu miała się z kim bawić.

Nie do końca wiedziałam, o co chodzi, ale miałam nadzieję, że o zwierzątko. Gdy rozpakowałam prezent ujrzałam… świnkę morską. Nieduże zwierzątko bez ogona o czarnych oczkach, krótkich łapkach i wałeczkowatym, pulchnym tułowiu, całe w łatki. Nazwałam ją Lilka. Na początku moja pupilka była bardzo nieufna i chowała się przed ludźmi. Z czasem zaczęła rozpoznawać nasze głosy oraz inne dźwięki w domu i zaczęła interesować się otoczeniem.

Minął prawie rok, a ona urosła tak, że ledwie przechodziła przez otwór w swoim domku w klatce. Mama twierdziła, że za dużo daję jej jeść, ale ja lubiłam patrzeć jak Lilka z apetytem zajadała różne roślinki.

Pewnego wieczora wypuściłam Lilkę z klatki, pobawiłyśmy się trochę i mama zawołała mnie na kolację. Potem pograłam jeszcze na komputerze, umyłam się i poszłam spać. Zupełnie zapomniałam o śwince, która schowała się w jakimś zakamarku. Rano, gdy się obudziłam, usłyszałam ciche skrobanie w swoim pokoju. Od razu przypomniałam sobie o Lilce. Okazało się, że rozgościła się na dobre w moim plecaku. Niestety ponadgryzała  zeszyty oraz rysunek na konkurs. Bardzo się rozzłościłam na moje zwierzątko. Odniosłam je do klatki, a następnie opowiedziałam wszystko mamie i się rozpłakałam. Wiedziałam, że to moja wina, bo zapomniałam schować Lilkę wieczorem do klatki, ale martwiłam się skąd wezmę rysunek. Mama uspokoiła mnie i poradziła, żebym porozmawiała z nauczycielką.

W szkole pani powiedziała, że mogę przynieść pracę konkursową następnego dnia. Po powrocie do domu uważnie obserwowałam świnkę, ponieważ martwiło mnie jej zdrowie – czy nie zaszkodziły jej użyte przeze mnie pastele olejne. Całe szczęście okazało się, że Lilka miała ogromną ochotę na zabawę, a to znaczyło, że nic jej nie jest. Morał z tej opowieści brzmi: nigdy nie zostawiaj udomowionego gryzonia samego na dywanie. Jesteś odpowiedzialny za swoje zwierzątko!

Maria Adrianna Brzozowska kl. IVa

 

Rudasek

Pewnego zimowego dnia wybrałam się z koleżanką na spacer do pobliskiego lasu. Gdy podziwiałyśmy piękną przyrodę, okrytą białym puszkiem, w oddali spostrzegłyśmy zwierzątko. Cicho podeszłyśmy bliżej i zobaczyłyśmy rude koźlątko sarny. Wyglądało na bardzo głodne, więc z kanapki wyjęłyśmy sałatę i rzuciłyśmy z daleka, ale ono nie miało siły by wstać. Postanowiłyśmy wezwać pomoc. Dobrze, że miałyśmy przy sobie komórkę, z której zadzwoniłam do rodziców. Oni poinformowali znajomego leśniczego o naszym odkryciu.

Po godzinie na miejsce przybył gajowy. Stwierdził, że sarniątko ma zwichnięte kopytko. Postanowił usztywnić nogę i zabrać je do leśniczówki na obserwację. Pojechałyśmy razem. Pan Wojtek pochwalił nasze zachowanie, stwierdzając, że bez naszej pomocy zwierzę mogłoby nieprzeżyć w tak trudnych warunkach. W nagrodę za odwagę pozwolił nam odwiedzać koziołka, kiedy tylko zechcemy, dopóki nie zrośnie mu się kopytko. Uradowałyśmy się z tego powodu. Spytałyśmy też czy, podczas odwiedzin, mogłybyśmy słuchać opowieści o zwierzętach leśnych. Gajowy, z uśmiechem na twarzy, powiedział, że sprawi mu to ogromną przyjemność i że cieszy się z zainteresowania jego pracą. Zaczęło robić się późno i musiałyśmy wracać do domu. W czasie drogi powrotnej umówiłyśmy się, że w szkole porozmawiamy na temat odwiedzin u sarniątka.

Następnego dnia, w czasie przerwy, postanowiłyśmy, że zwierzę będziemy odwiedzały trzy razy w tygodniu. Za każdym razem przynosiłyśmy smakołyki dla koziołka – marchew, jabłka, kukurydzę w kolbach. Po częstych odwiedzinach, doszłyśmy do wniosku, że nasz mały przyjaciel zaczyna wracać do zdrowia. Nazwałyśmy go Rudaskiem.

Klaudia Perkowska  kl. Va

 

Praca Klaudii wydana przez Polskie Radio Białystok w zbiorze "Opowiadajki..." Wręczenie książki odbyło się podczas pikniku ekologicznego 16 czerwca 2013 roku.

 

Opiekun Dorota Brzozowska
nauczyciel bibliotekarz